Zamiast zakończonej współpracy – początek nowego etapu

Nie każda historia rekrutacyjna kończy się sukcesem od razu. Czasem – nawet jeśli wszystko idzie „zgodnie z planem” – ostateczna decyzja nie jest tą, na którą liczyliśmy. Ale to wcale nie oznacza, że wartość tego procesu jest mniejsza.

Prowadziłyśmy rekrutację na bardzo ciekawe, rozwojowe stanowisko menedżerskie. Zgłosiła się do nas kandydatka, która od razu zrobiła na nas duże wrażenie – kompetentna, rzeczowa, bardzo świadoma swoich mocnych stron i tego, czego szuka. Miała doświadczenie w zarządzaniu zespołem, a do tego potrafiła słuchać, analizować i podejmować trafne decyzje. Wszystko wskazywało na to, że to może być „ta” osoba.

Przeszła przez kolejne etapy z dużym zaangażowaniem: rozmowy z nami, testy, zadanie rekrutacyjne, prezentacja dla zarządu. Widzieliśmy, ile serca wkłada w ten proces. Była zaangażowana, przygotowana, a jednocześnie autentyczna. Dlatego tym trudniej było nam przekazać jej decyzję klienta – który ostatecznie wybrał inną osobę. Zadecydowały detale – większe doświadczenie w konkretnej branży, lepsze „dopasowanie kulturowe” według klucza klienta.

Kiedy zadzwoniłyśmy z informacją, była zawiedziona, ale jej reakcja zapadła nam w pamięć. Powiedziała: „Jest mi przykro, ale chcę Wam bardzo podziękować. Czułam, że ktoś naprawdę mi kibicuje. Nie tylko przepuszcza przez kolejne etapy.”

Dla nas to było bardzo ważne. Bo rekrutacja to dla nas nie tylko „projekt do zamknięcia” – to towarzyszenie człowiekowi w ważnym momencie jego życia zawodowego.

Minęło kilka miesięcy. W naszej agencji pojawiła się nowa oferta – zupełnie inna branża, ale podobne wyzwania i odpowiedzialność. Od razu pomyślałyśmy o niej. Zadzwoniłyśmy: „Pamiętasz, jak mówiłaś, że chcesz środowiska, które da Ci przestrzeń do działania? Mamy coś, co może Cię zainteresować.”

Zgodziła się na rozmowę. I tym razem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Proces był dynamiczny, klient szybko podjął decyzję, a ona przyjęła ofertę z uśmiechem i spokojem. Dziś wiemy, że to była dobra decyzja – niedawno napisała do nas wiadomość, że właśnie awansowała i buduje własny zespół.

„Dobrze, że wtedy się nie udało – to miejsce jest zdecydowanie bardziej moje.”

To jedno zdanie jest dla nas potwierdzeniem, że czasem warto dać sobie (i kandydatom) czas. Bo rekrutacja nie kończy się w dniu, w którym kandydat dostaje – albo nie dostaje – oferty. Dobra relacja zostaje. A zaufanie, które zbudujemy po drodze, wraca – często w najmniej spodziewanym momencie.